To chyba będzie jedna z moich ulubionych lokalnych gazetek. Gazetek oczywiście mocno brukowych. "Sunday World" się to nazywa. Wychodzi na całą Irlandię, ale oczywiście na Ulster ma swe specjalne wydanie. I w zdecydowanej większości poświęcone jest ono przedstawieniu działalności chłopców z jednostek paramundurowych.
No i tak oto w ostatnim wydaniu biją nas po oczach już na czołówce (zaglądającym na internetowe wydanie mówię, że nie chodzi mi akurat w tym wypadku o tę panią, bo w Norn-Iron jak już wspomniałem, jest inne wydanie) wstrząsająca historia pod tytułem "Odchodzę". To historia smutna jednego z liderów UDA, któren po wyjściu z więzienia i brata śmierci do dzisiaj nie wyjaśnionej poważnie myśli nad zmianą życiowej drogi i opuszczeniem rodzinnej ulsterskiej ziemi.
Andre Shoukri wyszedł niedawno zza kratek by pochować brata - Ihaba (swoją drogą, cóż za paradoks, że synowie bodajże egipskiego imigranta stały się takimi nacjonalistami ulsterskimi - chociaż swoją drogą, to dzisiaj akurat nacjonalizm w tym "biznesie" jest jakby jedną z mniej istotnych rzeczy...), który umarł najprawdopodobniej na skutek przedawkowania sterydów - lub jak mówią bardziej zorientowani w temacie, po "zarzuceniu" proszków pochodzenia dość niejasnego. W każdym razie kilkanaście tygodni temu Ihab poszedł z kolegami na bokserską galę, tam poczuł się słabawo - jak opowiadali jego znajomi nabrał dziwnych barw, wyszedł na świeże powietrze i tam po kilku chwilach przewrócił się i umarł. Andre do dzisiaj nie może się otrząsnąć, a jego matka błaga go, by zmienił styl życia - czytamy na tak zwanych łamach.
Inne story, też z UDA związane to opowieść, jak to szef UDA w północnym Belfaście skłonił do powrotu za kratki Johna Fultona z przedłożonej samowolnie przepustki na święta skazanego za morderstwo, też związanego z tymi lojalistycznymi paramilitaries. John Bunting, szycha z UDA wyręczył policję i sam znalazł Fultona, który zresztą raczej nie był zdolny do jakichkolwiek ucieczek. Spotkał się bowiem ze znajomymi i przez cały okres przepustki - czyli Święta i Nowy Rok ćpał i chlał tak ostro, że jak donoszą tzw. "dobre źródła" tegoż brukowca - nie był w stanie nawet wstać z kanapy. Argumentacja bossa jednak błyskawicznie zaprowadziła go z powrotem do więzienia. No i teraz UDA nie musi się martwić, że jej członkowie nie będą dostawiali zwolnień warunkowych - kierownictwo dobitnie pokazało władzy, że gotowe jest do przestrzegania warunków...
Opowieści i historyjek jest mnóstwo. Wszystkie ze zdjęciami, z imionami, nazwiskami, dzielnicami z których pochodzą bohaterowie. Przeglądając to pisemko zacząłem się zastanawiać, czy w niedzielne popołudnia ludzie z tych wszystkich organizacji siedząc bądź to w pubie, bądź to w domu przy kominku przeglądają tą gazetkę i patrzą "co to o mnie nie napisali?..." Ba, nawet może przysyłają polemiki i sprostowania do redakcji?... Hm. Chociaż nie raczej, w tamtych branżach sprawy prostuje się inaczej.
Bo oto taka historia - również z kolorowego pisemka. Po zachodnim Belfaście (katolickim i republikańskim w przeważającej większości) szaleje ostatnio kilkuosobowy gang. Zachowują się dość irracjonalnie - najpierw wpadają do domu starszego faceta, który akurat przyjmował znajomych i trzymają wszystkich kilka godzin pod bronią, szukając ukrytych w nogach od krzeseł 80 tysięcy funtów, innym razem urządzają bezsensowną masakrę maczetą wśród gości jednego z lokalnych pubów (nikt nie zginął, ale kilka osób ostro poharatano). Policja ma wstępne rysopisy sprawców, ale nic ponad to. Jednak gazetka ujawnia, że bandyci podczas akcji powoływali się na to, że są z Real IRA. No i to wszystko dotarło do rzeczywistych paramilitaries spod znaku "Prawdziwej Irlandzkiej Armii Republikańskiej". Ci nawet złożyli specjalne oświadczenie dla "Sunday News" - sens był mniej więcej taki: "Oj, w głupią grę się bawicie, w głupią i niebezpieczną. A my was znajdziemy. I wtedy będzie kara".
To było w minioną niedzielę. W środę wieczorem - to już wiadomość z jak najbardziej poważnego serwisu BBC - do szpitala trafił 21-letni mężczyzna, którego w zachodnim Belfaście postrzelono w obie nogi.
Jak znam życie był to postrzał w kolana. Było się nie podawać za tego, kim się nie jest...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz