4.01.2009
Remanent świąteczno - noworoczny
No i nie ma już Woolworthsa. Blisko sto lat historii brytyjskiego handlu wzięło i zdechło. nadużyciem byłoby twierdzić oczywiście, że ładnie żarło i zdechło, bo raczej od dawna nie żarło. Każdy, kto był w UK na pewno kojarzy, że generalnie tandeta na półkach panowała. A na przykład ceny płyt, dvd, kartek okolicznościowych wcale nie były konkurencyjne. Znajomy Angol twierdzi, że chodziło się tam po słodycze, ale ostatnio i tak wszystko można taniej kupić w hipermarketach. Albo w necie. No i tak padła historia (tu opisana całkiem ciekawie - bo można się dowiedzieć, że tak wogóle to sieć ze Stanów na Wyspy przyszła).
To takie wydarzenie, które w okresie świąteczno - noworocznym najbardziej się na ulicy w oczy rzuciło. A tak, to było tak jak zawsze, zgodnie ze słowami Kazimierza Staszewskiego w utworze "12 groszy" - wielki pochlej i wyżerka. Z tym że, z obserwacji wynika, że polska diaspora skupiła się na wyżerce bardziej, zaś miejscowi na pochleju raczej. W każdym razie standardowe pytanie zadane przez miejscowych po świętach: "Co, fajnie było? Mocno się upiłeś?" potwierdza jakby linię objętą przez naród.
A poza tym było tak:
pierniczki na miodzie ;]
... a skąd to drzewo w domu wyrosło?..
hepiniujer w blekboucie
No ale święta już dawno za nami, cyferka na kalendarzu się przekręciła, czas więc na powrót do rzeczywistości. A z postanowień noworocznych - będę pisał bardziej regularnie;) (sami wiecie, jak to jest z postanowieniami...)
Wszystkim czytaczom wesołego poświętach i oby 2009 był ok.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz