1.05.2009

O tym i o owym (2)

Trochę się ostatnio zaniedbałem z dokonywaniem notatek w tym miejscu. No ale po marcowym słowotoku związanym w sumie również z dość dużą liczbą różnych zdarzeń kwiecień zrobił się tu bardziej wyluzowany. Przynajmniej z punktu widzenia tzw. "ostrej wydarzeniówki". Co nie znaczy, że nic się nie działo. Poniżej będzie takie podsumowanie ostatnich wydarzeń i nie tylko. Bo będą też obrazki zupełnie z tematem nie związane.



Ciekawostka z Village i Donegall Road - czyli urokliwych zakątków miasta Belfast. Sytuacja tam się w miarę uspokoiła, chociaż jakieś dwa tygodnie temu tzw. "wjazd" na mieszkanie przeżyli mieszkający tam Węgrzy. Cóż, to jeszcze odpryski zdarzeń z końca marca, ja się tylko obawiam, żeby po wrześniowym meczu w Szczecinie nie było "Imperium Kontratakuje"...



Ciekawostka z życia politycznego miejscowych. Po zamachach z początku marca Martin McGuinness - kiedyś szef IRA w Derry w czasach najbardziej krwawych (kiedy doszło tam do Krwawej Niedzieli, on był bodajże drugi w hierarchii) - a dzisiaj wicepremier rządu w Belfaście z partii Sinn Fein, stwierdził publicznie, że ci członkowie radykalnych ugrupowań republikańskich, którzy dokonali zamachów, są zdrajcami Irlandii. Dodatkowo zaapelował do wszystkich, którzy mieli jakieś informacje o zamachach, by skontaktowali się z policją i powiedzieli wszystko, co wiedzą. Zrobił to, stojąc na konferencji razem z szefem policji (Anglik z Londynu) oraz przywódcą protestanckiej, lojalistycznej partii DUP. W najnowszej historii Irlandii Północnej było to wydarzenie bez precedensu. Dla republikanów przez dekady współpraca z policją oznaczała jedno - zdradę, karaną często karą najwyższą.Sam McGuinness na pewno dobrze pamięta, jak w latach 70. IRA traktowało policyjne "wtyczki". Przestrzelenie kolan to było tylko łagodne ostrzeżenie. Oczywiście, wiadomo, że głownym celem McGuinnessa było teraz unikniecie lawiny przemocy - bo taki gest został dobrze odebrany przez lojalistów i być może też i dlatego nie doszło do "rewanżu". Natomiast w środowisku republikańskim zawrzało. I w specjalnym oświadczeniu Wielkanocnym - dla republikanów Wielkanoc to wspomnienie Powstania, które było krokiem do powstania niepodległego państwa - Real IRA powiedziało wprost, żeby McGuinness uświadomił sobie, kto tu naprawdę jest zdrajcom. I przypomniał sobie o losie zdrajców. Nie dalej jak trzy lata temu RIRA zabiła swego byłego członka, który okazał się współpracownikiem brytyjskiego wywiadu, co w oświadczeniu skwapliwie przypomniano. Nieco ponad tydzień temu prasa podała zaś już oficjalnie, że do McGuinnessa dotarły poważne ostrzeżenia o szykowanym na niego zamachu. I chociaż Marty oficjalnie mówi, że nie zmieni swego postępowania i nie przestraszy się gróźb garstki (z tą garstką to różnie ludzie mówią, jak się pochodzi po uliczkach zachodniego Belfastu, popatrzy chociażby na napisy na ścianach i plakaty, to... być może oficjalne tezy głoszące że RIRA i CIRA to dzisiaj niewiele ponad 200 osób w sumie to tylko optymistyczne zaklinanie rzeczywistości), to jednak odwołał swe tradycyjne wakacje nad jeziorem w County Donnegall. Jeśli dodać do tego inny smaczek - taki oto, że Gerry Adams, kolejna "ikona" Sinn Fein powiedział ostatnio w TV, że protestantyzm jest całkiem ciekawy i fajny (mówiąc w skrócie i kolokwialnie), to tacy tradycyjnie katoliccy i od pokoleń nie cierpiący Anglików, Londynu i brytyjskości prości Irlandczycy z Falls w Belfaście, Bogside w Derry czy innych miłych zakątków tej części wyspy mogą poczuć się trochę zagubieni. A wtedy mechanizm może być prosty i znany choćby z kraju, gdzie kruszynę chleba podnoszą z ziemi przez uszanowanie dla darów nieba: "oszuuuukaaaali nas", "same się ustawiły i zdradziły" - no i wtedy może być ciekawie znów. Być może pewną próbą będą eurowybory - podobno chce w nich wystartować Colin Duffy, weteran radykalnego ruchu republikańskiego, który właśnie siedzi w areszcie z zarzutami udziału w zamachu na bazę pod Antrim i zabójstwa dwóch żołnierzy. (Myślę, że Duffy nadaje się dobrze do kolejnego przyczynka do galerii portretów, ale to pojawi się, kiedy wiadomo będzie czy startuje, czy nie).

No a z rzeczy bardziej spokojnych - w Belfaście się Polska Kultura w ramach Tygodnia rozprzestrzenia. W Red Barn Gallery - fajna miejscówka, undergroundowa w nastroju - otwarto wystawę poświęconą budowaniu Nowej Huty. Przyszło trochę rodaków, było paru miejscowych. I chyba oni byli najbardziej zdziwieni klimatami pokazanymi na świetnych nawiasem mówiąc fotografiach.



1 komentarz:

inzela pisze...

Nowa Huta? to aż tam trzeba być by zobaczyć socjalistyczne budownictwo? Życzę Ci szczęścia w tym nowym kraju :)