Z Downpatrick ruszyliśmy już w stronę wybrzeża. Kilkanaście mil od miejsca pochówku Św. Patryka nad brzegiem Morza Irlandzkiego znajduje się mała mieścina o nazwie
Newcastle. Leży nad morzem, ale leży także u podnóża tutejszych gór (swoją drogą, przez całą szkolna edukację, widząc na lekcjach geografii rozwieszoną obok tablicy mapę Polski wbiło się nam do głowy takie jakieś dziwne przekonanie, że góry to z zasady muszą być daleko od morza; więc obraz górskich szczytów (no, powiedzmy szczytów, ale chmury czasem trochę je zakrywają...) nad brzegiem morza jest widokiem dość egzotycznym ;) ). Góry mają niecałe 900 metrów wysokości, ale poziom morza jest tuż tuż, więc jest to jakby 900 metrów dość wyraźniej różnicy - widać je prawie tak jak z Karpacza Śnieżka jest widoczna.

O górach - do których muszę się kiedyś dobrać - fajnie napisano
tutaj.
My zjechaliśmy na wybrzeże. Pod Newcastle znajduje się jedna z największych piaszczytych plaż w tym rejonie Irlandii Północnej. No, jest duża. Długa i szeroka. Do morza od początku plaży, zwłaszcza jak jest odpływ, to chyba z pół kilometra może być.
Potem pojechaliśmy wzdłuż wybrzeża trasą A2. O czym w następnym odcinku
A na koniec coś
z zupełnie innej beczki. Żart z tutejszego programu rozrywkowego (generalnie hardkor nie disko, u nas KRRiTv po jednym odcinku chyba zamykałaby całą telewizję, Majewski i Wojewódzki mogą mammalsić).
Gary Glitter po wyjściu z wietnamskiego więzienia stwierdził, że chce teraz wrócić do Anglii, osiedlić się gdzieś i mieć dzieci.;]