19.05.2009

Norik, co miota miejscowych po macie



Przyjechał tu przed trzema laty. Chciał na rok, został do dzisiaj. A ostatnio – niemal zupełnie niespodziewanie – wrócił do swej wielkiej pasji: zapasów w stylu wolnym. I nie dość, że powrócił do sportu, to jeszcze wywalczył medal na mistrzostwach Irlandii Płn, a do tego dzieli się swą sportową wiedzą z młodymi adeptami zapasów.

Historia Norika może być materiałem na całkiem niezły film o zaskakujących ludzkich losach. Jego rodzice pochodzą z Armenii. Sam urodził się w ... Moskwie. - Z pochodzenia jestem Ormianinem, ale czuję się Polakiem – uśmiecha się. Kiedy w eliminacjach do mistrzostw Europy Polska grała z Armenią kibicował Polakom, ale nie chciał by Armenia przegrała zbyt wysoko. Do Belfastu przyjechał w 2006 roku. Myślał, że góra na rok, ale został tu do dzisiaj. Chociaż teraz ma już dość poważnie sprecyzowane plany związane z powrotem do kraju.

Jak to się stało, że właśnie w Irlandii Północnej wrócił na zapaśnicze maty? - Zawsze mnie ciągnęło, by wrócić do zapasów – opowiada. - Problem jednak, że tutaj dominują „nowoczesne” sporty walki, MMA czy walki w klatce. A to zupełnie coś innego...

I tutaj na drodze stanął przypadek. W listopadzie ubiegłego roku wybrał się któregoś dnia do centrum i w jednym z pubów poznał dwóch mężczyzn, którzy wspomnieli mu, że są w okolicy kluby zapasów klasycznych. Wtedy jeszcze nie wykorzystał tego kontaktu, ale krótko potem podczas przypadkowej rozmowy w pracy – Norik pracuje w recepcji jednego z hoteli w Belfaście i jeden z gości myślał, że jest on rugbistą – dostał znów namiary na klub zapaśniczy. Właśnie w ten sposób udało mu się wrócić do zapasów.

Okazało się, że jego zapaśnicze umiejętności, wyniesione z Polski, na ulsterskiej ziemi są bardzo cenione. Zaczął treningi w klubie w Belfaście. - Przy Shoreroad prowadził zajęcia trener kadry Irlandii Północnej, kiedy się z nim skontaktowałem, powiedziałem skąd jestem i że trenowałem zapasy, to poprosił mnie żebym w ramach przysługi dla niego przyszedł na trening.

Trudno się w sumie dziwić – polska szkoła zapasów od lat zbiera laury na największych światowych imprezach, Irlandczycy powoli uczą się dopiero tego sportu.

To było w marcu. Kilka tygodni później Norik – szukający zapaśniczych ośrodków po całej Irlandii Północnej trafił do Derry, gdzie przyjechała na obóz kadra Szkocji. Tam również trener skorzystał z doświadczenia naszego zapaśnika. - Oczywiście, że to wielka satysfakcja, kiedy można dzielić się swoimi umiejętnościami – uśmiecha się Norik. - Ale równie wielką radość mam z powrotu do sportu i z tego, że nie zapomniałem tego wszystkiego, co trenowałem przez lata.

Po kilku zajęciach trener stwierdził, że Norik powinien wystartować w otwartych mistrzostwach Irlandii Północnej i sam przyniósł mu aplikacje do startu w zawodach. - Jechałem, by wygrać – opowiada Norik. - Okazało się jednak, że w pierwszej rundzie trafiłem na równie doświadczonego zawodnika pochodzącego z Ukrainy. Przewalczyliśmy bardzo wyrównane trzy rundy, obserwatorzy – kibice, zawodnicy i trenerzy – zgodnie potem mówili, że dawno nie widzieli takiego pojedynku, niestety Ukrainiec okazał się na koniec nieznacznie lepszy. Zresztą został on później mistrzem.

Norik, podrażniony porażką w pierwszej rundzie przeszedł jak burza przez pozostałe walki turnieju, niestety wystarczyło to jedynie na brązowy medal. W decydującej o medalu walce przeciwnik dosłownie poleciał w powietrzu, rzucony na matę pięknym rzutem na łopatki. I tak właśnie Polak stanął na podium zapaśniczych mistrzostw Ulsteru.

Co dalej? Norik chce jeszcze trochę powalczyć na północnoirlandzkich matach, ale nie ukrywa, że ciągnie już go do Polski. Planuje wrócić do treningach w swym macierzystym klubie – Stali Rzeszów. Marzy mu się też, że na międzynarodowy Puchar Polski w zapasach uda mu się ściągnąć swych sportowych przyjaciół z Ulsteru.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

ciekawa historia.a jak długo Norik mieszkał w Polsce?

ela pisze...

Norik pewnie ma korzenie Grigorija Pancernego :)