2.11.2008

Trochę krzyków i tyle tego...

Armagiedon nie nastąpił. Żołnierze sobie przemaszerowali, protestujący stali w milczeniu, lojaliści śpiewali nieładne piosenki o republikanach i nawzajem, przewaga latających w powietrzu jobów nad kamieniami (ilości śladowe) była miażdżąca. Bijatyk praktycznie nie było, może jakieś takie przepychanko - szarpaniny z policją przede wszystkim. Myślę, że na przeciętnych derbach Łodzi jest ciekawiej.
Więc raportu z pola bitwy raczej nie będzie.
Na paradzie były naprawdę duże tłumy. Przekrój społeczny szeroki - zasadzie w niedzielę na Donnegal zobaczyć można było jak wygląda pół Belfastu. To protestanckie i lojalistyczne pół, dla którego powitanie brytyjskich żołnierzy to dumna powinność. Do tego jeszcze w niedzielę przypadał Dzień Pamięci - święto chwały sił zbrojnych JKM - i ci, którzy wsparli kwestę na weteranów, mieli wpięty charakterystyczny maczek - więc wiadomo, że to również wyróżniało protestantów od katolików.









Republikanie i katolicy raczej nie mają powodów, by czcić pamięć brytyjskich żołnierzy.



Ale w centrum miasta, prócz grupą protestujących z Sinn Fein, nie było wielu ludzi z tej drugiej połowy Belfastu. Przedstawiciele tej drugiej połowy czekali zaś na rogach ulic otaczających centrum miasta na wracających do domów protestantów. Bo na przykład by dojść z centrum (które naprawdę nie jest wielkie) na protestanckie Shankill, to trzeba przejść u wylotu Falls, na której kilkaset metrów dalej ma siedzibę Sinn Fein.


Trochę to wyglądało jak kibolskie rozgrywki - wrzaski młodych ludzi ubranych w odświętne dresy, potem szybki rajdzik na środek jezdni i szarpanina. Czasem jeszcze jakiś kamyk zdążył polecieć, ale wtedy już na miejscu była policja.



Bo spokój był właśnie dzięki temu, że we wszystkich możliwych zapalnych punktach byli policjanci. Spokojni, nie prowokujący, informujący spokojnie, że ulica zamknięta, ale błyskawicznie szybcy i zdecydowani, kiedy tylko pojawił się maleńki ślad "dymu". Widać, że mają lata doświadczeń w takiej robocie. Podejrzewam, że dzisiaj się nie spocili nawet za mocno.











Jak znam życie, młodzież się jeszcze pogoniła po osiedlach, może spaliła jakiś samochód albo dwa. Czyli - jak na wcześniejsze przypadki tego miasta i na wielkie obawy przed niedzielą - niemalże atmosfera szkółki niedzielnej.

Cała akcja zaczęła się gdzieś w okolicach 9 rano, przed 13, kiedy otwierają sklepy, w centrum miasta praktycznie nie było śladów, że tu jakieś parady protesty i demonstracje się odbywały. Tłumy ludzi na zakupach, na spacerach - bo ładny dzień był. Jak w normalnym mieście.

Brak komentarzy: