29.11.2008

An Gorta Mór

Trochę o tym, co już było znowu. Chodząc w tamtą "paradną" niedzielę po Belfaście i patrząc na to co dzieje się "wokół" demonstracji, natknąłem się na grupkę protestanckich (koszulki Glasgow Rangers, Union Jacki na plecach, maczki powpinane w kurtki) śpiewających sobie wesolutko "The Famine is over, why they don`t go home"... Coś mi się skojarzyło, ale po powrocie postanowiłem sprawdzić o co tak naprawdę chodzi. I trochę włos mi się na głowie zjeżył. No ale po kolei.

Najpierw wesolutka piosenka, śpiewana przez protestanckich miłośników Królowej (tu jest tekst dla zainteresowanych). Ciekawe, że z pewnych względów została trochę przyblokowana przez Youtube :]

Dlaczego? No, pewne wnioski da się już wyciągnąć z utworu Sinead O`Connor:

Słyszeliście o głodzie w Irlandii? Ja przyznam, że coś mi się tam obiło o uszy, bardziej jednak chyba znana jest klęska głodu na Ukrainie. Tymczasem, patrząc na "procentowe" szkody dla narodu, irlandzki głód nie ma chyba porównania we współczesnej Europie...

Między 1845 i 1852 rokiem liczba ludności Irlandii zmniejszyła - według ostrożnych szacunków - się o jedną czwartą. Klęska głodu zmieniła ten kraj, to właśnie wtedy narodziła się irlandzka emigracja - co przecież miało niebagatelny wpływ na rozwój Stanów Zjednoczonych (skąd na przykład jest dziadek Obamy?), co potem przełożyło się pewno też na gospodarczy cud irlandzki końca XX wieku, kiedy wnuki tych co wyemigrowali zrealizowali marzenia swych przodków, wracając i inwestując z powrotem na Zielonej Wyspie... Ale trzeba sobie uświadomić, że do dzisiaj liczba ludności Irlandii nie powróciła do tej sprzed Głodu. Różne źródła podają różne liczby ofiar. Tu wersja najbardziej radykalna i dość krytykowana przez angielskich historyków: Wiadomo, że w 1841 roku przeprowadzono w Irlandii spis ludności. Wyszło z niego, że na Zielonej Wyspie mieszka blisko 11 milionów ludzi. W porównaniu do poprzednich spisów ludności przyrost naturalny Irlandii w tamtym czasie wynosił mniej więcej 1,63 proc. rocznie. W 1851 - podczas następnego spisu ludności, stosując ten przelicznik liczba mieszkańców powinna wynosić mniej więcej 12,8 mln ludzi. Tymczasem pod koniec Wielkiego Głodu populacja Irlandii wyniosła 6,5 miliona ludzi. Gdzieś "znikło" około sześciu milionów Irlandczyków.
Wiadomo, że w czasie Głodu wyjechało do Stanów około miliona szczęśliwców, którym udało się dostać na statki. Demograficzne wyliczenia należy więc uszczuplić o dzieci, które w tym momencie rodziły się w USA. A także o te dzieci, które nie urodziły się, bo ich "niedoszli" rodzice umarli z głodu. Tak jak setki tysięcy Irlandczyków.
To wyliczenia najbardziej ekstremalne. Najbardziej prawdopodobna wersja zakłada, że zmarło około półtora miliona ludzi - z głodu, z różnych chorób, które zbierały śmiertelne żniwo - najbardziej zabójcza była epidemia cholery
Dzisiaj w Irlandii żyje nieco ponad 6 milionów ludzi. W Stanach Zjednoczonych i innych krajach na całym świecie żyje zaś 40 milionów Irlandczyków.

Wielu - zwłaszcza związanych z irlandzkim ruchem republikańskim - określa klęskę głodu jako Irlandzki Holocaust, ludobójstwo rozmyślnie dokonane przez angielskie władze. To dość radykalny pogląd, większość historyków uważa, że zbytnio, ale... Przecież przez dekady i wieku Irlandia była przez Koronę traktowana jako klasyczna kolonia. Dbano, by lokalna władza nie była zbyt silna, osiedlano na północy protestanckich Szkotów i Anglików, wyspę traktowano jako spichlerz Anglii - nie inwestowano w nią, a raczej dbano, by zbyt wysoki poziom cywilizacyjny tu nie powstał.
XIX wiek kojarzy się z rewolucją przemysłową - tymczasem w Irlandii rosły ziemniaki i hodowano bydło. Totalny kontrast w porównaniu z przemysłem, który rozwijał się w Anglii. Kiedy myślimy "rewolucja przemysłowa", to przecież od razu wyobrażamy sobie XIX-wieczne angielskie miasta - oczywiście z dziećmi stojącymi po kilkanaście godzin przy niebezpiecznych maszynach,

kapitalizmem z wilczymi zębami oraz biedą mieszkanek w charakterystycznych wiktoriańskich szeregowcach z czerwonej cegły lub innym świetnym budownictwie


- no ale postęp musi mieć przecież jakąś cenę.
W tym czasie Irlandia cieszyła się Guinnessem, no i miała bardzo bogate tradycje w pędzeniu whiskacza - ulubiona whisky Bono w tym roku obchodziła właśnie 400 urodziny.
(Trzeba przyznać, że rzeczywiście jest bardzo smakowa :) )

Rozwijał się co prawda Belfast (włókiennictwo i przede wszystkim stocznia), rósł sobie Dublin, ale cały kraj był głęboko "zapuszczony". Ziemia należała w większości do Anglików (często posiadacze ziemscy wogóle nie widzieli swych włości, spędzając całe życie w Anglii) lub do protestanckich rodzin o angielskich korzeniach. Blisko osiemdziesiąt procent Irlandczyków było katolikami, ale w strukturze społecznej znajdowali się oni na dole, elitami władzy i pieniędzy byli protestanci. Do nich należała ziemia, im właśnie co miesiąc irlandzcy chłopi musieli płacić czynsz. Czynsz płacony był poprzez sprzedaż zboża, bydła, trzody - do zjedzenia zostawały tylko ziemniaki. A te zaatakował grzyb. Jesienią 1845 roku zarażone były uprawy na całej wyspie i wiadomo było, że nadchodzi głód. Jednak to, że okazał się zabójczy jest - jak przyznają nawet angielscy historycy - w ogromnej mierze winą opieszałości i nawet obojętności rządu w Londynie. Bo problemem nie było to, że w Irlandii nie było żywności tylko to, że po opłaceniu czynszu rolnicy nie mieli pieniędzy na zakup żywności. Kiedy wprowadzono prace interwerwencyjne - budowę dróg i kanałów, by Irlandczycy mogli jakoś zarabiać - zdarzało się, że robotnicy umierali z głodu przed otrzymaniem tygodniówki, do tego z czasem zabrakło w ogóle pieniędzy na wypłaty.
Czynsze zaś były pobierane skrupulatnie, a gdy ludzie próbowali się buntować, Londyn przysyłał żołnierzy...

Po pięciu latach ziemniaki w końcu przestały chorować.

Jakie były echa tej tragedii? Na pewno Głód wpłynął na to, jak dzisiaj wygląda współczesny świat. Irlandczycy na emigracji radzili sobie bardzo dobrze - co zresztą chyba nie trzeba specjalnie udowadniać. Na pewno był to impuls do rozwoju irlandzkiej walki o niepodległość - zresztą - to temat na kolejną opowieść. Może też właśnie dlatego Irlandczycy tacy jak Bob Geldof czy Bono prowadzili światowe krucjaty przeciwko klęskom głodu.

Tutaj jest zaś bardzo ciekawa strona, pokazująca, co pisały angielskie - ale i irlandzkie - gazety o irlandzkim dramacie. Tu zaś prawdziwa perełka.

I jeszcze jedna ciekawostka - w Republice jest kilkadziesiąt pomników i innych miejsc pamięci poświęconych Wielkiemu Głodowi. Na Północy - chyba ani jednego. A Ulster był przecież jedną z bardziej spustoszonych prowincji.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Qrde to wygląda na to, że sobie szybko spokoju nie dadzą... A swoją drogą wyrok 648 lat brzmi imponująco.. Tylko co z tego?..