28.02.2009

B jak Belfast (4). Kot na zamku

Na zamek w Belfaście – zamek, hm.... pałacyk bardziej... - miejscowi podobno mówią „koci zamek”. Sama budowla, stojąca na wzgórzu z ładnym widokiem na Zatokę nie powala na kolana – chociaż w letni dzień, w otoczeniu palm, zameczek wygląda na znajdujący się bardziej na Lazurowym Wybrzeżu niż na raczej deszczowym brzegu północy Irlandii.

Kilka zdań o historii zamku – powstał w XIX wieku, wzniesiono go w tzw. szkockim stylu baronialnym, kopiowanym zresztą bardzo często w wielu innych miejscach Europy. Wcześniej oczywiście stały tu bardziej warowne warownie. Lokalizacja jest po temu jak najbardziej odpowiednia – z przodu widok na zatokę i drogi do miasta, z tyłu skała Cave Hill uniemożliwiająca wjazd „od zakrystii”. Swoją drogą, Cave Hill to następny cel – widok stamtąd jest podobno powalający.

Pierwszy zamek zbudowali tu Normanowie, kolejny powstał w XV wieku, a ten zamek zbudowała rodzina Donegall, a potem przejął go zięć „inwestora” – z rodziny Shaftsburry. Wpływ tych dwóch klanów na dzieje Belfastu i północy Irlandii to zresztą temat na kolejną opowieść – dzisiaj wiele miejsc nosi nazwę tych rodów.

No ale najciekawszą rzeczą na zamku – zwłaszcza dla miłośników felis domesticus – jest ogród. Tam wyjaśnia się, dlaczego to „koci zamek”. Podobno ogrodnik zamkowy miał swego ulubionego kota i właśnie na jego pamiątkę urządził tak ten ogród, inna – chyba „oficjalna” - wersja głosi, iż na zamku zawsze żył biały kot, a każdy kto przekaże dalej tą legendę (co niniejszym czynię) i pogłaszcze rzeźbę kota przy fontannie, cieszyć się będzie szczęściem w życiu.






No, to się okaże. A kotów w ogrodzie jest ponoć dziewięć. Nasza wycieczka znalazła tylko część. Niektóre były znudzone i spały.



A inne były chyba tylko przebrane za kota.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Cave Hill ciekawsze niz zamek; zaloz tylko dobry obuw bo slizgo jezd pod gorke czasami