16.01.2012

Archiwizator - odc.2


Ciąg dalszy porządkowania papierzysk.

„Belfast Telegraph”, 2 stycznia 2010

Ponoworoczne wydanie sprzed dwóch lat. Główny temat – milczenie Petera Robinsona (premier rządu w Belfaście, protestant, unionista) po śmierci kardynała Cahala Daly, byłego prymasa Irlandii. Duchowny przez wiele lat zaangażowany był w próby pokojowego rozwiązania konfliktu w Irlandii Północnej. Daly był nieprzejednanym krytykiem działań IRA. Kondolencje składali przedstawiciele wszystkich ugrupowań politycznych Irlandii Północnej, również protestanci. Milczał tylko Robinson, a kiedy dziennikarze z BT usiłowali skontaktować się z jego biurem, usłyszeli od rzeczniczki, że „sprawa nie leży w kompetencji tego departamentu”.

Nie za bardzo przychylny katolickiej hierarchii BT poświęcił zmarłemu kardynałowi  w sumie aż cztery kolumny. Duchowny kilka dni później pochowany został w krypcie Katedry Św. Piotra w zachodnim Belfaście. Jeśli dobrze sięgam pamięcią, to dopiero wtedy Robinson wydał stosowne oświadczenie. Lokalni znawcy politycznych rozgrywek tłumaczyli, że Robinson chciał coś w ten sposób ugrać w środowisku konserwatywnych protestantów. Wyszło dość marnie – pozostali liderzy środowisk unionistyczno – protestanckich z szacunkiem pożegnali kardynała, przy okazji wtykając szpileczki premierowi. Kilka miesięcy później okazało się, że trudno nie wierzyć w powiedzenia o tym, że jak się zacznie nowy rok, tak dalej poleci – Robinson dość niespodziewanie stracił fotel w brytyjskim parlamencie, przegrywając wybory z ówczesną burmistrz Belfastu – osobą o wiele bardziej otwartą i sympatyczniejszą, trzeba przyznać.

Poza tym w gazecie zastanawiano się czemu to powitanie Nowego Roku w innych stolicach jest huczną i ludyczną imprezą, w Belfaście zaś około północy centrum wygląda smętnie i ponuro. Władze miasta tłumaczyły się oszczędnościami, specjaliści od PR narzekali, że to błędna decyzja, a z własnego doświadczenia mogę dorzucić, że dla lokalnych Nowy Rok wcale nie jest jakimś specjalnie wielkim wydarzeniem – ot, impreza jak impreza, zdecydowanie więcej fajerwerków w niebo leci przy okazji Halloween. No a gazetowe porównywanie Belfastu Londynu, Berlina, Tokio czy nawet Edynburga trochę mnie rozbawiło…

Pierwszym dzieckiem, urodzonym w Irlandii Północnej w 2010 roku był Alvin Junxi Wei.


„B.T” 1 lutego, 2010

„Ulster mówi nie!” – krzyczy czołówka pod zdjęciem smutnego Andy Murraya, którego w Finale AO zdemolował Federer.  Tytuł jednak nie odnosi się do sportu, tylko do gdybania redaktorów „co by było, gdyby Sinn Fein wygrało wybory, czyli McGuinness miałby być premierem”. Z gdybania wynika oczywista oczywistość – unioniści nie wyobrażali (i nie wyobrażają) sobie takiego scenariusza. Unionistycznym politykom zadano dwa pytania: czy gotowi byliby pracować pod rządami premiera z Sinn Fein i czy ich ugrupowanie podpisało się pod Porozumieniem z St Andrews, zakładającym, że największe ugrupowanie wystawia kandydata na premiera.

Odpowiedzi na pierwsze pytanie były proste: nie! (albo, w kilku przypadkach „no comments”). Ciekawiej było przy drugim, opierającym się przecież o fundamenty znanej nam demokracji – kto wygrywa wybory, ten sprawuje władze. Politycy odpowiadali: „My się pod tym porozumieniem nie podpisali. To zrobiły rządy z Londynu i Dublina. Nie jesteśmy związani porozumieniem, szukamy tylko tych aspektów, które będą działać… Nie wiem nic o Porozumieniu, nie było mnie tam…” Dwóch czy trzech pytanych odpowiedziało bardziej rozsądnie – że zrobią wszystko, by powstał silny blok unionistyczny, który zawsze będzie miał większe poparcie wyborcze (chyba, że z czasem przegra z demografią – dop. mój), że jest to rozważanie czysto teoretyczne, itp…

Lokalne wybory odbyły się rok później. Frekwencja była dość licha, ale status quo został zachowany – DUP przed Sinn Fein.

 PS.
Dziękuję za "frekwencję" na blogu, mimo ostatniego długiego okresu hibernacji. Kłaniam się nisko wszystkim Czytaczkom i Czytaczom. Uniżenie proszę też o kliknięcie na reklamowe linki - trzeba za coś kupić inakust i gęsie pióra ;)


Brak komentarzy: