13.01.2012

Archiwizator, odcinek 1


Kiedyś trzeba zrobić porządek ze stertami gazet poupychanymi w szufladach i kartonach. No i warto przypomnieć P.T. Czytaczom, że się, mimo wszystko, żyje. Lącząc przyjemne z pożytecznym zapraszam do spojrzenia wstecz na codzienność ukochanego kraju Pana Boga (nie moje określenie, ale bardzo piękne, nieprawdaż?...)


Belfast Telegraph, 18 lutego 2010

Na pierwszej stronie dwa tematy, które mogą być kwintesencję charakteru tej specyficznej lokalności: "Turned away from a Belfast nightclub because of the colour of his skin" - historia ciemnoskórego Portugalczyka, którego bramkarze jednego z nocnych klubów w Belfaście nie wpuścili do środka, robiąc przy tym ostro rasistowskie uwagi. Sprawa trafiła do sądu, sąd przyznał odszkodowanie - 15k funtów, co w sumie za kilka minut słuchania bluzgów w wykonaniu mięśniaków "na bramce" nie jest aż takim złym biznesem. Jak znam jednak życie, pan Portugalczyk raczej już nie będzie chciał się cieszyć urokami nocnego życia w Belfaście, bo to mimo wszystko niewielkie miasto, a wieść się rozeszła...

Co ciekawe - ale raczej nie dziwi - właściciele lokalu wyroku nie skomentowali. Nie dziwi. O ile południe wyspy jest dość multikulturowe, to jednak na północy wciąż jeszcze obcokrajowiec jest czymś "niecodziennym". Zmiana obyczajów i nastawienia do obcych jeszcze sie nie dokonała.

Drugi temat z "czołówki" to nieustająca dyskusja o tym, czy oranżyści powinni maszerować przez Garvaghy Road, czy też nie. Garvaghy Road to dzielnica zamieszkana przez irlandzką, katolicką społeczność, dla których triumfalistyczny marsz Oranżystów jest symbolem prowokacji. Protestanci uważają, że to część ich kultury, którą katolicy chcą wyplenić. I tak w koło macieju,  na trzy czy cztery kolumny tekstów, zdjęć i analiz.

Głosem zbliżonym do rozsądku była wypowiedź Jackiego McDonalda, byłego paramilitarnego z UDA, wciąż aktywnego lidera środowisk lojalistycznych, działającego  na rzecz znalezienia prozumienia i pokojowego budowania wspólnego społeczeństwa. Uważał on, że dopóki nie osiągnięte zostanie porozumienie z mieszkańcami Garvaghy Road trasa przemarszu powinna zostać zmieniona. Opór wśród "żelaznych lojalistów" jest duży. No i dyskusja kręci się dalej...

Na zdjęciu poniżej nr Jackie oraz prawdziwie lojalni. Z tego co pamiętam, w 2011 trasa została zmieniona, nie było też jakichś większych zadym przy okazji.






A tak na marginesie - oba tematy trochę łączą się ze sobą. Na "bramkach" w lokalach Belfastu i okolic stoją bowiem bardzo często panowie, których "jedyną zbrodnią jest lojalność". Albo "oddanie Sprawie”, jeśli lokal leży w innej częsci miasta. 

Brak komentarzy: