2.07.2008

B jak Belfast (2) oraz inne inności

Znów udało się wyskoczyć do Belfastu. To miasto nie przypomina mi żadnego z wcześniej widzianych. Gdzieś przeczytałem opinię, że Belfast jest podobny do miast Skandynawii. Kolega Ryh pokazywał mi zdjęcia Bergen, sam byłem w Helsinkach i doprawdy, za bardzo mi to się nie łączy jakoś. Ale oczywiście - ocena subiektywna. Może Gdynia, gdyby ją zacząć hodować na sterydach, byłaby trochę podobna?... Nie mam pojęcia...
W każdym razie mnóstwo kontrastów. W środku miasta kompletnie zrujnowana uliczka a obok cudownie wymyślony skwer poetów. A te wszystkie kontrasty pływają sobie w zupie czerwonej cegły, szkła, piaskowca, zieleni i chmur znad morza. A jeśli dołożyć do tego specyficzny naród, to w ogóle robi sie ciekawie.
Zajrzałem do XIX wiecznego pubu - który znajduje się naprzeciwko hotelu Europa, najczęstszej ofiary zamachów bombowych w historii The Troubles połaziłem po bocznych uliczkach. I zupełnie nic nie wiem o tym mieście. I czuję, że kiedy przemknę po przedmieściach będę jeszcze głupszy..
Poza tym Oranżyści ćwiczą już przed 12 lipca. Parada przeszła sobie pod naszymi oknami. I wszyscy byli tacy śmiertelnie poważni. A 12 lipca będzie dopiero się działo...


Brak komentarzy: