Nie mam żadnych złudzeń, że zrozumiem to, co działo się w Ulsterze przez całe lata. Ale chciałbym chociaż w części postarać się to ogarnąć. Bo mimo tego, że od ponad dziesięciu lat nie mordują się tu w imię swych idei, to zapach prochu i krwi wciąż unosi się w powietrzu w wielu miejscach. Prawie 3500 zabitych, ponad 67 tysięcy rannych. The Troubles.
Określenie wojny domowej mianem "kłopotów" to przykład doprawdy brytyjskiej flegmy. A prawda jest taka, że Irlandia i Wielka Brytania od wieków za bardzo ze sobą nie przepadały. "The Troubles" to określenie czasów od 1969 roku do końca konfliktu na przełomie XX i XXI wieku.
W internecie znaleźć można wiele opracowań na ten temat. Oczywiście, najwięcej i najdokładniej to wszystko rozpisane jest po angielsku. Dla ciekawych punktem wyjścia w poszukiwaniach powinna być angielska wikipedia.
Po polsku jest też trochę ciekawych tekstów. Tu, tu, tu i tu, a także tu można poczytać nie tylko o tym, co działo się podczas Kłopotów, ale także poznać różne opinie, czemu wybuchł ten konflikt.
Wnioski po lekturze każdy może wyciągnąć sam. Pewne jest to, że nie ma tu czerni i bieli, Dobrych i Złych. Krew niewinnych ofiar na rękach mają wszyscy. Obojetnie od idei i celów, jakie im przyświecały. Ludzie sami sobie zgotowali koszmar, który odbija się do dzisiaj. Bangor nie jest zbytnio podzielony z prostego względu - to w 85 procentach protestanckie miasteczko. Inaczej jest w Belfaście. Zresztą to miasto zasługuje na odrębną historię - nie tylko związaną z konfliktem. A dzisiaj "zwyczajni" Ulsterczycy mają raczej gdzieś historyczne problemy. Bomby nie wybuchają, można spokojnie pojechać do Tesco po wielki wóz żarcia, a następnie napchać się cheesy chips i obejrzeć nastą edycję Big Brothera. Pozostałości organizacji "bojowców" zajmują się dzisiaj handlem dragami, przemytem papierosów i inną tego typu działalnością gospodarczą. No, jeszcze odmalowują murale. Ale o muralach jeszcze napiszę.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz