16.05.2008

Tytułem wstępu

Belfast, Ulster, Północna Irlandia - jakie skojarzenia budzą te miejsca u przecietnego zjadacza kaszanki znad Wisły? No, szaro, zimno, raczej dość ponuro, do tego bomby, IRA, unioniści. W sumie ciekawie, ale żeby tam mieszkać?... Okazuje się jednak na miejscu, że jak zawsze stereotypy to przekleństwo. Pogoda faktycznie jest dość upierdliwa - dwa dni słońca i pięć dni deszczu, ale nasz polski listopad też potrafi być dość upierdliwy. Ale przed domami rosną palmy... Belfast jest dzisiaj jednym z najszybciej rozwijających się miast w Europie, a jego mieszkańcy patrzą w przyszłość, a nie wgłebiają się w meandry swojej dość pokręconej historii. Stereotypy i mity padają szybko, a Ulster okazuje się naprawdę interesującym miejscem. Gdyby jeszcze tutejsi nie mówili po angielsku tak jak mieszkańcy Nikiszowca po polsku...
Na początku maja opuściłem gotyckie mury mojego krzyżackiego miasteczka (chociaż może to dziwić mieszkańców innych regionów PL, to z krzyżactwa można być dumnym) i teraz będę próbować wbić się w północnoirlandzką rzeczywistość. Sam nie wiem, jak będzie - ale przecież jak pokazują nam nasze media - ze wszystkiego można zrobić wstrząsający temat.

Brak komentarzy: