20.03.2009

Z drugiej strony



Tytuł nawiązuje troszkę do obrazka powyżej i obrazka, który kiedyś już tu zagościł - uważni Czytelnicy ( a ostatnio zauważyłem, że jednak ktoś to czyta ;) ) pewnie zwrócą uwagę na wieże. Samo zdjęcie jednak coś mi nie gra, może dlatego że matryca jest upaskudzona jak - tu proszę wpisać według uznania ;)

No dobra, ale teraz bardziej do rzeczy. Ostatnio zrobiłem informację, o tym, że ludzie protestują w sprawie zatrzymanych po zamachach w Antrim i Craigavon. Oczywiście, najprostsza optyka jest taka: to ekstrema, nie należy się tym przejmować tylko dalej łapać terorrystów, którzy zagrażają procesowi pokojowemu. Ale jakoś tak nie daje mi parę rzeczy spokoju.
Przede wszytskim przypomniał mi się jeden z najbardziej poruszających filmów o historii tutejszej wojny. "W imię ojca" - link podpięty jest dla tych, którzy tego filmu nie widzieli, a jak nie widzieli to naprawdę polecam nadrobić zaległości - to historia ukazująca pewien mechanizm niestety dość często stosowany niegdyś przez Brytyjczyków w Irlandii. "Złapać jednego z tych fuckin phenian, to na pewno i tak w najgorszym razie jakiś kumpel terrorystów".



Dzisiaj oczywiście czasy są inne ( ;] ). Jest demokracja pod pozorem obrony której wprowadza się kolejne kagańce swobód obywatelskich - jak na przykład kontrolę wszystkich mejli wysyłanych w UK, i generalnie tworzy się powoli nowy porządek świata. Oczywiście, wszystko to dla naszego dobra jest, nieprawdaż?

No i wracając do tej demonstracji w Antrim. Mijają dwa tygodnie od zamachów, poza serią mniej lub bardziej spektakularnych zatrzymań - które też trochę podniosły temperaturę w najbardziej republikańskich dzielnicach - nie ma żadnych konkretów w dochodzeniach. No, ale oczywiście wszystko może być w jak najlepszym porządku.

Śmiesznie zaczyna się robić wokół meczu polskich i północnoirlandzkich kopaczy wora. Ale to temat na następny wpis.

Brak komentarzy: